Zarazić się nie zraziłem, stare auto to i kupa rzeczy do zrobienia. A że lubię auta japońskie i to te starsze i że w ogóle ka7 podoba mi się mega, to auto ogarniam
szczerze wątpię czy mi się kiedyś uda... ale to takie hobby, do aut mam zezowate szczęście, kupuje sercem a później dopiero dowiaduje się z czym się to je... wiedziałem że będzie ciężko ale tutaj przestaje nadążać
w dodatku traktuje je jak daily więc naprawdę nie oszczędzam, jeżdżę normalnie, parkuje pod blokiem, a od lipca zrobiłem 15kkm... generalnie niby dużo do zrobienia nie ma, tapicerka, lakier, komplet hamulców bo się kończą i zawieszenie z tyłu. Co nie zmienia faktu że jeśli chcę to zrobić to z głową to zje to jeszcze koło 20kpln.
Gdy decydowałem się ją kupić ważne było to żeby auto trzymało się kupy, do plusów to to że elektrycznie wszystko śmiga, od a do z łącznie z abs itp. Nie ma problemu z niczym.
Podłoga, progi jak dzwon, jedynie naloty na elementach zawieszenia.
Teraz wyszły kalafiory na łukach przy łączeniu ze zderzakiem. Ale do ogarnięcia bez problemu.
Z minusów to po całości lakier, prawdziwy armagedon, tak spieprzonego malowania nie widziałem w życiu. Trzeba ciąć do żywego i wszystko na nowo.
Wszystko było dograne, termin u lakiernika ustawiony cena dogadana, po znajomości i dla tego że uznano auto za zajebisty projekt i reklamę zakładu cena opiewała na 7000zl. Niestety padła uszczelka i budżet poszedł na kompletną odbudowę silnika, który zjadł też pieniądze odłożone na kompletne odnowienie wnętrza na naturalnych skórach..
A gdzie wymarzony gwint i dobra felga??
Prawda jednak jest taka że nawet gdybym ściągnął super-mega zadbany egzemplarz to i tak sprawa silnika by mnie nie ominęła... to akurat tylko kwestia czasu.
Choć teraz zabrałbym się do tego inaczej, wrzuciłbym miedziano-stalowe uszczelki pod głowicę i wsadził kute tłoki z c35a...