Trochę niechronologicznie, ale trudno.
Jak pamiętacie, auto kupiłem na letnich slickach. Od Lepy udało się kupić komplet alufelg z oponami zimowymi. Uradowany zaraz po zakupie założyłem je na Legendę. Cztery dni później zakląłem szpetnie na sąsiadów, bo miałem cztery flaki, popularnie zwanymi kapciami.
W środę wkurzony cotygodniowym rytuałem dopompowywania pompką nożną 4 kół (co trwało dobre 20-25 minut), zajechałem do znajomej wulkanizacji. Od ręki nie mogli, ale zamienili mi koła na moje letnie, a zimowe zabrali do naprawy.
Oddali dzień później, ale przełożyć musiałem sobie sam, bo mieli kolejkę. I dobrze, bo oddali brudne, jak to wulkanizatorzy. Czyścili ranty i zmienili kominki z wentylami.
Felgi w sobotę zabrałem do znajomej pomocy drogowej dysponującej karcherem z gorącą wodą. Uzbrojony w chemikalia do czyszczenia felg zaatakowałem najpierw od wewnętrznej strony. Po 4-ro krotnym przeprowadzeniu operacji z nakładaniem i szczotkowaniem powierzchni felgi i ciśnieniowym spłukiwaniu oczom ukazał się taki widok:
Nie wiem, czy jest sens to dalej myć i szorować, ponieważ felgi potrzebują odświeżenia.
Malowane srebrnym sprayem i tak noszą ślady walk
A do malowania były przygotowane szczotką drucianą na wiertarce.
Żeby nie było, ja jestem zadowolony z tych felg i opon. Dzięki Lepie mogę nadal jeździć i zapewne pozytywnie we wtorek zaliczyć przegląd. Felgi mam plan na wiosnę odnowić, tylko nie wiem, czy w stylu Hondy europejskiej - czyli proszkowe malowanie na srebrno z klarem, czy może polerowanie na modłę USA ze wzorkiem płyty gramofonowej, jak moje oryginalne.
Szczotką umyłem także opony, wyszło z nich wiele brązowego brudu. Po dwóch przejściach opony były czyste. Po wysuszeniu nałożyłem bardziej z ciekawości żel do czernienia opon. Zobaczymy, jak się w takich warunkach utrzyma.
Osobiście nie lubię, jak brudne od błota felgi wulkanizacja próbuje wyważać, a kiedy brud odpadnie lub się zmyje, koło nie jest wyważone... Stąd też całe zamieszanie z własnoręcznym myciem i przekładaniem kół zanim zajdzie słońce i tuż tuż przed wyjazdem do Przywidza.
Jedna już założona, zostały jeszcze trzy.
Jak pamiętacie, auto kupiłem na letnich slickach. Od Lepy udało się kupić komplet alufelg z oponami zimowymi. Uradowany zaraz po zakupie założyłem je na Legendę. Cztery dni później zakląłem szpetnie na sąsiadów, bo miałem cztery flaki, popularnie zwanymi kapciami.
W środę wkurzony cotygodniowym rytuałem dopompowywania pompką nożną 4 kół (co trwało dobre 20-25 minut), zajechałem do znajomej wulkanizacji. Od ręki nie mogli, ale zamienili mi koła na moje letnie, a zimowe zabrali do naprawy.
Oddali dzień później, ale przełożyć musiałem sobie sam, bo mieli kolejkę. I dobrze, bo oddali brudne, jak to wulkanizatorzy. Czyścili ranty i zmienili kominki z wentylami.
Felgi w sobotę zabrałem do znajomej pomocy drogowej dysponującej karcherem z gorącą wodą. Uzbrojony w chemikalia do czyszczenia felg zaatakowałem najpierw od wewnętrznej strony. Po 4-ro krotnym przeprowadzeniu operacji z nakładaniem i szczotkowaniem powierzchni felgi i ciśnieniowym spłukiwaniu oczom ukazał się taki widok:
Nie wiem, czy jest sens to dalej myć i szorować, ponieważ felgi potrzebują odświeżenia.
Malowane srebrnym sprayem i tak noszą ślady walk
A do malowania były przygotowane szczotką drucianą na wiertarce.
Żeby nie było, ja jestem zadowolony z tych felg i opon. Dzięki Lepie mogę nadal jeździć i zapewne pozytywnie we wtorek zaliczyć przegląd. Felgi mam plan na wiosnę odnowić, tylko nie wiem, czy w stylu Hondy europejskiej - czyli proszkowe malowanie na srebrno z klarem, czy może polerowanie na modłę USA ze wzorkiem płyty gramofonowej, jak moje oryginalne.
Szczotką umyłem także opony, wyszło z nich wiele brązowego brudu. Po dwóch przejściach opony były czyste. Po wysuszeniu nałożyłem bardziej z ciekawości żel do czernienia opon. Zobaczymy, jak się w takich warunkach utrzyma.
Osobiście nie lubię, jak brudne od błota felgi wulkanizacja próbuje wyważać, a kiedy brud odpadnie lub się zmyje, koło nie jest wyważone... Stąd też całe zamieszanie z własnoręcznym myciem i przekładaniem kół zanim zajdzie słońce i tuż tuż przed wyjazdem do Przywidza.
Jedna już założona, zostały jeszcze trzy.
Acura Legend 1995 32oo cc
Honda Accord 1991 2ooo cc
Polski Fiat 125p 1968 13oo cc
Opel Olympia-Rekord B 1966 17oo cc
Cadillac series62 1954 54oo cc
Honda Accord 1991 2ooo cc
Polski Fiat 125p 1968 13oo cc
Opel Olympia-Rekord B 1966 17oo cc
Cadillac series62 1954 54oo cc