Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Warsztat remontująco-psujący
#1
Temat w zasadzie poruszany, ale rozwinę wątek.
Kupiłem KA7 w marcu b.r. Przebyłem za nią łącznie z 500km (w obie strony) Wstępne oględziny : nadkola do roboty, nadszybie przednie do poprawek lakierniczych (szyba pęknięta) z tyłu purchel, więc w zamyśle wymiana z poprawkami. Silnik, skrzynia bez zastrzeżeń,zawiecha nie tłucze, gaz na gwarancji - biorę.
Po zakupie wyjazd za granicę do pracy - wszystko ok, tylko gaz do regulacji. Znów trasa. Gaz na gwarancji wyreperowany. Pora na warsztat. Niestety muszę wyjeżdżać do pracy. Tam pokatuję służbówki Uśmiech Więc auto przekazuję bratu z kartką dot. kolejności napraw. Wyjeżdżam...
Z tego co mówi brat, na pierwszy rzut poszły tarcze hamulcowe tyłu. CZY MOŻLIWE JEST żeby przy ich wymianie nie zauważyć zakrzywienia belki i mocowania do niej wahacza na dystansach z nakrętek i podkładek?
Ale dalej... skoro zrobiłem tyle kilometrów i było ok, więc warsztat wymienia nadkola (po co? przecież auto jest do prostowania... chyba że nie było krzywe gdy brat je oddawał...)
Przyjeżdżam do kraju - auto jakoś wygląda, ale pewne rzeczy po prostu zwalają z nóg - szkoda rozwlekać temat drobiazgów. Kiedy wszystko już prawie jest gotowe (auto stało na warsztacie ok 3 m-ce) dzwoni pan "kierownik warsztatu" i mówi że do roboty jest wahacz (ten sam mocowany na podkładki!!!) i ogólnie to coś jest chyba nie tak z tym autem. Czemu tego nie powiedział przed całą robotą?? Co do czego, to na ramę geometryczną auta nie przyjęli, bo już poskładane, pomalowane itp. a jak coś to się rozlezie w szwach i nie ma sensu.
OK, już wiem że nie jest dobrze, ale to nie koniec... zaczynają wariować obroty, ogrzewanie nie działa, kieszeń na płyty wciśnięta chyba odwrotnie w zmieniarkę (nie czyta cd,nie chce się wyjąć). Temat poruszany, instalacja pojarana przy spawaniu podłogi - nieudolnie klecona do kupy - kolejny warsztat mówi o szczęściu że auto nie spłonęło. Zaczęło świecić słońce... Patrzę na tą śliczną nową szybę i już wiem, że to nie resztki pasty polerskiej. To klar! tak samo jak na innych szybach, lampach i oponach w okolicy lakierowania.
Kolejny "psikus" to brak 2 litrów płynu chłodzącego. A myślałem że to termostat się popsuł.... Myślę że mogę śmiało domniemywać iż przy takim stanie rzeczy silnik stracił kompresję i bóg wie co tam jeszcze się stało. Przy takiej fachowości możliwe jest chyba upalanie kapci i kręcenie rogali, łącznie z przetrącaniem krawężników czego efektem jest krzywa zawiecha... Kolega Peter polecał super rozwiązania, ale będąc dziś w okolicy owego warsztatu, uświadamiając sobie coraz bardziej jaką fuszerkę odwalili raczej nie skuszę się na poprawki w ich wykonaniu.
Z drugiej strony sytuacja jest skomplikowana, bo na drodze sądowej jest to walka o niewielką kasę, ale jestem tak znerwicowany całokształtem sprawy że nie odpuszczę, chamstwa nie zniesę. I tu zaczyna się papierologia. Nie lubię, i domyślam się że potrwa... Ktoś zna jakiegoś dobrego prawnika?, bo to chyba wydział gospodarczy...


Odpowiedz
#2
Kowal to nie wydział gospodarczy tylko cywilny. Zacznij krok po kroku od rzecznika praw konsumentów. Adwokat to ostatecznośc, szczególnie, że z tego co czytam wynika, że masz słabo udokumentowane niezgodności towaru ( usługi ) z umową - brak umów, faktur . Słowo brata nie wystarczy. Rachunki, umowy, niezależni świadkowie, opinie rzeczoznawców. Czy ufasz swojemu bratu na 100% ? Nie katował auta podczas Twojej nieobecności?
Odpowiedz
#3
Wiem, że w obecnej sytuacji to nic nie zmieni - ale na przyszłosć nie pożyczaj auta, a w warsztacie nie zostawiaj bez nadzoru, lub pisemnego zlecenia usługi z wyszczególnionymi punktami naprawy, stanem auta i jego przebiegiem.

[Obrazek: legend.jpg]
Odpowiedz
#4
co do pożyczania - zgadzam się

co do warsztatu - bez przesady , ja zaczynam od czegoś małego, mogę umówić się na jakąś godzinę, poczekam i popatrzę co robią mechanicy z moim albo sąsiednimi autami. Partaczy wychwycisz od razu ale za każdym razem nie jestem w stanie stać i patrzeć im na ręce czy dobrze mi coś zrobili. Później dowiadujesz sie przy innych pracach że coś było źle zrobione. U Kowala to jakiś koszmar - czytając jego zmagania cieszę się ze swojego dymiącego-skrzypiącego-stukającego-wyciekającego maleństwa Oczko

http://www.youtube.com/watch?v=NV_tfRV6JSM
Odpowiedz
#5
Ok, rozumiem, że pewnych rzeczy nie da rady już sprawdzić wstecz, jak czy brat nie katował (pracownik warsztatu nie mógł?) itp. Ale jak odnieść się do takich spraw jak polakierowane szyby i opony? Dosłownie - to koszmar. Pewnie jutro ochłonę i skontaktuję się z partactwem, ale na myśl samą ręce opadają. Gdybym miał podstawę prawną to wogóle bym z nimi nie gadał, tylko przedstawiał kolejno rachunki za naprawę i egzekwował zwrot kosztów. Jeżeli nawet auto było przed wstawieniem na warsztat krzywe to czy mechanik nie powinien przed naprawianiem uświadomić klienta jaki jest stan faktyczny? (niby chce zarobić to nie musi...)
Moim zdanie powinno to wyglądać tak:
-kolo zmienia tarcze - widzi że wachacz jest doprawiany podkładkami (nie wierzę że tego można nie zauważyć,tym bardziej że zazwyczaj auto robi się wstępnie od strony mechanicznej)
-dzwoni i mówi że jest problem
-analizuję usterkę i usuwam, tym bardziej że mam najdogodniejsze ku temu warunki (wyjęcie szyb, nadkola do wymiany)
-wszyscy są happy, bryczka jest super
Niestety, prawda jest taka, że ... no sam nie wiem ... wahacz jako ostatnią z rzeczy robionych na tym warsztacie osobiście zawoziłem do regeneracji ... i poszło
(11-29-2011, 5:11 )Peter napisał(a): Kowal to nie wydział gospodarczy tylko cywilny. Zacznij krok po kroku od rzecznika praw konsumentów. Adwokat to ostatecznośc, szczególnie, że z tego co czytam wynika, że masz słabo udokumentowane niezgodności towaru ( usługi ) z umową - brak umów, faktur . Słowo brata nie wystarczy. Rachunki, umowy, niezależni świadkowie, opinie rzeczoznawców. Czy ufasz swojemu bratu na 100% ? Nie katował auta podczas Twojej nieobecności?

Peter, auto skatowane nie jest, raczej wątpię żeby ktoś tak rębnął w krawężnik coby podłużnicę podwinęło. Widocznie takie kupiłem. Jest zawinięte 1cm do środka na mocowaniu śrub do sanek. Zrobione na podkładki i git. Można latać. To jedna z hipotez. Generalnie mógłbym wystawić na sprzedaż, ale raz że mi się chyba nie opłaci, dwa że trochę się to kłóci z moim kodeksem moralnym.
Odpowiedz
#6
Po małej nieobecności w rodzinnych stronach powróciłem na warsztat do pana możnowładcy, który mnie tak rozbawił, że zgłupiałem. Opowieść na kilka piw, ale jego podsumowanie : "Wstawiają dobre auta, odbierają - mówią że w gorszym stanie, panie: trzeba było mi go tutaj nie wstawiać" to kwintesencja debilizmu. Tak jak szczere beztroskie stwierdzenie na temat ubytku 2l.płynu chłodniczego - "a co, to moja wina?"
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości